
Podsumowanie roku 2016 – TOP 10 albumy
Nasze subiektywne podsumowanie roku 2016. O swoich najlepszych albumach minionego roku pisze Rafał Konert.
1. The Frightnrs – Nothing More To Say (2 wrzesień, Daptone Records)
Zdecydowanie największe zaskoczenie i największe odkrycie roku 2016. Kiedy pierwszy raz usłyszałem ich numer pomyślałem sobie, że ktoś odkopał piękny album rocksteady z końca lat 60tych ubiegłego wieku. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że nie dość, że jest to świeże wydawnictwo, bo ukazało się we wrześniu, to na dokładkę ekipa pochodzi z Queens w Nowym Jorku. Rasowe granie, wspaniałe brzmienie, po prostu piękne rocksteady, którego już nikt dzisiaj nie gra, a sposób w jaki zagrali to The Frightnrs powoduje wielki uśmiech na twarzy i nadzieję w muzykę! Bez wątpienia to mój numer jeden.
2. Raging Fyah – Everlasting (27 maj, VP Records/Dub Rockers)
Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o nadchodzącym trzecim studyjnym krążku od Raging Fyah. Nigdy nie ukrywałem mojej wielkiej sympatii do tego zespołu, nigdy też nie zawiedli oczekiwań. I tak było tym razem. Dojrzały album, na którym grupa flirtuje co prawda z amerykańskim odbiorcą, ale wciąż zachowuje swoje brzmienie i styl. Osobiście są największym pretendentem do nagrody Grammy w kategorii reggae. Czy ją wygrają? Mam nadzieję, że tak. Raging Fyah for life.

3. Jah9 – 9 (9 wrzesień, VP Records)
Utalentowana Janine długo kazała sobie czekać na drugi album w swojej dyskografii. Kiedy w końcu pojawiła się informacja, że album ukarze się w 2016 roku, bardzo ucieszyłem się na samą myśl. Po raz kolejny tzw. pewniaki nie zawodzą. Jah9 bez wątpienia do nich należy, a udowadniała to wieloma świetnie przyjętymi singlami w ubiegłych latach, a także poprzedzającą EP 9mm vol.2. „Humble Mi” na stałe wrył się w mojej pamięci i na długo zostanie na playlistach.

4.Sizzla – 876 (26 luty, Zodjak World Wide)
Nigdy nie ukrywałem mojej sympatii do Sizzli. Co więcej zawsze mówiłem o sobie, że jestem jego wielkim fanem to też kiedy informacja o kolejnym albumie w jego dyskografii obiegła świat bardzo się ucieszyłem. Sizzla swoje szaleńcze lata ma już za sobą i nie wydaje 9 albumów w ciągu jednego roku, jak zdarzało mu się w przeszłości. Teraz robi jeden, ale za to dopracowany i przemyślany. Co więcej koncepcja jaką przyjął kilka ładnych lat temu sprawdza się idealnie. Na albumach jest bardzo mało lub w ogóle brakuje dancehallu i ustępuje to miejsca modern rootsowym kompozycjom co mnie osobiście bardzo cieszy. Nie bez powodu Kalonji jest uwielbiany przez rzeszę fanów na całym świecie.

5.Radikal Guru – Dub Mentalist (11 listopad, Moonshine Recordings)
Jeśli chodzi o muzykę basu to nie ma sobie w kraju nad Wisłą równych. Radikal Guru udowadnia, że nie bez powodów jest nazywany najlepszym producentem dub w Polsce, a jeśli dołożymy do tego trasy koncertowe obejmujące swoim zasięgiem najdalsze zakątki globu, to sprawa jest bardzo oczywista. „Dub Mentalist” jest spójny, dojrzały, mocny. Jeden z najlepszych albumów jaki pojawił się w kraju, a te nie często lądują w moich zestawieniach.

6.Xana Romeo – Wake Up (9 grudzień, Charmax Music)
Utalentowana córka Max’a Romeo na koniec roku zadebiutowała bardzo mocnym albumem. „Wake Up” to bardzo dojrzała płyta i śmiało mogę stwierdzić, że jeśli w tą stronę będą podążać młodzi artyści na Jamajce to o przyszłość reggae i dub możemy być spokojni. Jest spójnie, jest melodyjnie, jest basowo, jest przekaz i solidny głos. Czego chcieć więcej? Pomimo tego, że pojawił się na koniec roku bez dwóch zdań wchodzi do zestawienia najlepszych albumów 2016.

7.V.A. We Remember Dennis Brown (3 czerwiec, VP Records)
Jamajczycy lubują się w składankach tribute’owych. Pamiętna „We Remember Gregory Isaacs” z 2011 roku okazała się wielkim hitem, a nowe wersje przebojów Gregorego wyśpiewywała cała Jamajka. W 2016 roku przyszedł czas na złożenie muzycznego hołdu koronowanemu księciu muzyki reggae – jak zwykło mówić się o Dennis’ie Brown’ie, a nowe wersje klasycznych tuneów nagrali m.in. Raging Fyah, Jah9, Marla Brown, Iba MaHr, Jesse Royal, Romain Virgo, Etana, Jah Cure czy No-Maddz by wymienić choć kilku z nich. Dwupłytowe wydawnictwo to istny raj dla ucha każdego fana muzyki, a popisy wokalne zaproszonych nań artystów zadowolą nawet najbardziej wymagającego melomana.

8.Max Romeo – Horror Zone (22 lipiec, Nu-Roots Records)
Max Romeo wraca po długiej przerwie i to od razu w pięknym stylu. Połączył swoje siły z Daniel’em Boyle z Rolling Lion Studio z Londynu, a z tej współpracy narodził się „Horror Zone”. Szesnaście utworów z czego połowa to wersje dubowe, utrzymane w klasycznym dla Max’a stylu udowadaniają, że Max jest niczym wino – im starszy tym lepszy, a najlepszym tego przykładem niech będzie rzeczony album. Dla miłośników roots reggae to pozycja, którą wysoce rekomenduje, a dla tych, którzy od rootsu wciąż stronią polecam jako dobry starter, żeby wsiąknąć w tą muzykę raz a dobrze.

9.Violinbwoy – Mono County (29 styczeń, Moonshine Recordings)
Druga polska płyta w zestawieniu roku 2016. Wrocławski producent i instrumentalista Violinbwoy wraz z początkiem roku uraczył nas debiutanckim long playem. Niech nie zwiodą Was pozory, bo ten ma na swoim koncie kilka wydawnictw winylowych i jest kolejnym jasnym punktem na dubowej mapie Polski. Za płytę odpowiedzialny jest trójmiejski label „Moonshine Recordings”, który powoli zaczyna wieść prym na rodzimej scenie w kontekście basowego brzmienia, a wrocławski skrzypek jest świetym przykładem na to, że jeśli się chce to można zrobić coś na prawdę dobrego!

10.Ini Kamoze meets Xterminator – Tramplin’ Down Babylon (26 luty, Xterminator)
Wielki powrót Ini Kamoze na który fani czekali przeszło 11 lat. Wszystko za sprawą Xterminator Records czyli labelu, który założył nieżyjący już niestety Phillip „Fatis” Burrell, a którym po jego śmierci steruje jego syn Kareem. Bardzo dobrze się stało, bo legenda „Fatisa” idzie dalej, a przy okazji Xterminator nie stracił nic ze swojej wielkości, co więcej zyskuje coraz to nowych artystów. Ini wraca po przerwie i muzycznie chyba nie mógł lepiej trafić. Jest modern roots, jest przestrzeń, jest bas, jest to wszystko czym charakteryzował się Xterminator! Mnie osobiście ta płyta bardzo ucieszyła, co więcej Ini wciąż pokazuje, że ma się dobrze.
