
Podsumowanie roku 2018 – TOP 10 albumy
W ciągu ostatniego roku pojawiło się kilkanaście wyróżniających się albumów. Sprawdźcie nasze subiektywne Top 10.
1.Bitty McLean & Sly&Robbie – Love Restart (31 sierpnia, TABOU 1)
Pod koniec sierpnia ukazuje się długo oczekiwany album Bitty McLeana. Ponownie ten obdarzony złotym głosem wokalista łączy siły z duetem Sly Dunbar i Robbie Shakespeare. Ta współpraca owocuje albumem „Love Restart”, który ujrzał światło dzienne 31 sierpnia. Jedenaście świetnych numerów utrzymanych w mocno reggaeowej stylistyce z potężnymi liniami basu granych przez Shakespeara i mocno osadzonym brzmieniem bębnów Dunbara sprawia, ze otrzymaliśmy perełkę w każdym tego słowa znaczeniu. Bez wątpienia to jedna z najlepszych propozycji wydawniczych.
2.Alpha Steppa & Nai-Jah – The Great Elephant (21 września, Steppas Records)
Zapowiada od jakiegoś czasu wspólna płyta nigeryjskiego wokalisty Nai-Jah z brytysjkim producentem dub – Alpha Steppa ukazała się we wrześniu. Przedsmakiem tego co czekało nas jesienią były filmy, które ukazywały się na YouTube w ramach serii #StreetDub. „The Great Elephant” jest przepełniony protest songami, które prowokują dyskusję na temat stanu współcześnie otaczającego nas świata. Dźwięki, które pojawiły się na albumie są mocne, bas jest pulsujący i przeszywający, ale też nie przykrywają mocnego przesłania jakie niesie za sobą ten album.
3.Thievery Corporation – Treasures From The Temple (20 kwietnia, ESL Music)
Amerykanie z Theivery Corporation mają się dobrze. Po świetnie przyjętym ubiegłorocznym krążku „Temple Of I&I” w tym roku powracają z „Treasures From The Temple”. Fanów duetu nie dziwi, że Garza i Hilton romansują z dubem od wielu lat. Produkcja tradycyjnie w przypadku Theivery Corporation stoi na najwyższym poziomie, a numery takie jak „Destroy The Wicked” czy „Music To Make You Stagger” śmiało odnajdą się na niejednej sound systemowej sesji. Album ten to kolejny przykład na to, że dub zatacza swoje kręgi o wiele dalej niż niejednemu mogłoby się wydawać. Jak brzmią skarby ze świątyni? Przekonajcie się sami. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, czym prędzej nadróbcie zaległości.
4.Scientists meets Hempress Sativa in Dub (11 lutego, Conquering Lion Records)
Scientist to legenda jamajskiego dubu, Hempress Sativa to kolejna genialna jamajska wokalistka, której umiejętności przy mikrofonie może pozazdrościć niejeden przedstawiciel tej profesji. Co mogło powstać z tej kooperacji? Nic innego jak świetny pod każdym względem album. Dostaliśmy dubową wersję dziesięciu numerów, które uprzednio znalazły się na debiutanckim krążku Sativy zatytułowanym „Unconquerebel”. Polecam odkręcić głośnik niskotonowy, zasiąść wygodnie w fotelu i płynąć, bo krążek z pewnością zabierze was w niejedną dźwiękową podróż.
5.Dubkasm – Rastrumentals Brazil Roots Connection (29 czerwca, Rastrumentals)
Koniec czerwca obfitował w bardzo dobre premiery płytowe. I tak zaskoczeniem jest krążek proponowany przez Dubkasm. Można by się spodziewać, że ten pochodzący z Bristolu duet Stryda i Digistep zaserwuje nam mocno dubowy i basowy krążek tymczasem dostaliśmy coś całkowicie innego. „Rastrumentals” to w pełni organiczny album zagrany na żywo. Prace nad nim zaczęły się już w 2010 roku i jest to bez wątpienia najbardziej osobista podróż muzyczna, która łączy ich miłość do muzyki jamajskiej i brazylijskiej. W sesjach nagraniowych wzięło udział aż 19 muzyków z dwóch kontynentów, którzy stworzyli niesamowitą fuzję reggae i brazylijskiego feelingu.
6.Alborosie meets The Wailers United – Unbreakable (29 czerwca, VP Records)
O ile wcześniejsze płyty Alborosiego nie zawsze przypadały mi do gustu od początku do końca, tak „Unbreakable” jest smakowitym kąskiem od pierwszego przesłuchania. Tym razem Włoch z jamajskim paszportem postanowił połączyć siły z muzykami The Wailers czego efektem jest płyta wydana 29 czerwca. Na dzień dobry dostajemy klasyczny numer Metaliici „Unforgiven” w wersji reggae z gościnnym udziałem Raging Fyah, a z każdym kolejnym numerem jest coraz ciekawiej. Duety z Jah Cure, Chronixxem, Beresem Hammondem dodają albumowi rumieńców. Z czystym sercem polecam odsłuch.
7.Lee „Scratch” Perry – The Black Album (19 października, Upsetter)
Legendarny producent, dubmaster i performer Lee „Scratch” Perry wraca z nowym albumem. Ponownie łączy siły z Danielem Boylem z Roaring Lion Studio, a z tej współpracy rodzi się „The Black Album”. Dwupłytowe wydawnictwo przynosi dziewięć premierowych utworów i dziewięć wersji dubowych. Dla fanów osadzonego brzmienia rodem z Black Ark Studio to pozycja obowiązkowa. Scratch w wieku 82 lat wciąż w formie, której mogliby pozazdrościć mu młodsi koledzy. Krążek bez dwóch zdań godny polecenia i wielokrotnego przesłuchania.
8.Vibronics – Woman On A Mission (8 marca, Scoops)
W Międzynarodowy Dzień Kobiet brytyjski producent Steve Gibbs znany światu jako Vibronics w kooperacji z praskim Cross Clubem wydają album „Woman On A Mission”. Osiem nowych produkcji prosto ze studia Vibronics okraszonych zostało głosami ośmiu wokalistek, które zostały zaproszone do udziału w tym projekcie. Solidne dubowe brzmienie i kojące kobiecie głosy to znak rozpoznawczy tego wydawnictwa. Kilka numerów z tego krążka jak „All Sisters Unite”, „Each One Teach One” czy „More Love” na stałe zagościło w selekcji wielu artystów sceny dub. Warto też nadmienić fakt, że 10% dochodów ze sprzedaży tego albumu trafia do organizacji charytatywnej Womankind.
9.Protoje – A Matter Of Time (29 czerwca, Mr. Bongo)
Trzy lata po „Ancient Future”, setkach koncertów na całym świecie i wielu singlach, które ukazywały się na przestrzeni tych lat przyszedł czas na czwarty pełnoprawny album Protoje. „A Matter Of Time” ukazał się 29 czerwca i z miejsce stał się pretendentem do tytułu album roku. Dziesięć nowych numerów, które przygotował Protoje pokazuje, że artysta z każdym kolejnym krążkiem dojrzewa muzycznie. Nie stroni od wycieczek w nowsze brzmienia, słychać tu wyraźne wpływy hip-hopowego zacięcia, ale dostajemy też sporo reggaeowej pulsacji do której Protoje zdążył już przyzwyczaić słuchaczy. Warto przypomnieć, że Protoje otrzymał nominację do nagrody Grammy właśnie za ten album.
10.Beres Hammond – Never Ending (12 października, VP Records)
Sześć lat kazał sobie czekać Beres Hammond na swój dwudziesty drugi studyjny album. „Never Ending”, który ukazał się 12 października . Płyta to czternaście premierowych utworów, którymi Beres z pewnością zadowoli wszystkich swoich miłośników. W zasadzie można dużo by pisać o jego dokonaniach i tym krążku. Najlepszą rekomendacja jest to, że Hammond kolejny raz potrafi roztopić swoim głosem nawet najtwardsze skały. Zawsze żartujemy sobie, że „kto nie lubi Beresa Hammonda chyba nie jest człowiekiem bez uczuć”. Przesłuchując ten album należy zadać sobie właśnie to pytanie, bo jeśli nie porusza Was głos Beresa to powinno dać Wam to do myślenia :).